Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza…

Kojący szum oceanu, zachwycające widoki z egzotyczną, bujną roślinnością i złote słońce na błękitnym niebie wyzwalają w moim sercu dużo radości i są dla mnie mocnym zastrzykiem pozytywnej energii. Dlatego też kiedy pragnę odpocząć od pracy, od codziennego zgiełku i chcę „doładować akumulatory”, najczęściej wyjeżdżam z rodziną do ciepłych krajów. Na szczęście mam tę możliwość! Tam czuję, że jestem w swojej wymarzonej bajce.
Jednak to nie wakacje będą treścią moich dociekań i przemyśleń. Ponieważ żyję w kraju, gdzie ścierają się ze sobą wszystkie nacje i religie, przedmiotem dzisiejszych rozważań jest obrazek, na jaki dość często napotykam.
     Ograniczenia, jakie na przestrzeni wieków ludzkość na siebie nałożyła, są bardzo mocne i nawet aktywne obszary wolności danego kraju w większości przypadków nie mogą tego zmienić. Zderzyłam się z tym już na lotnisku, zaraz po powrocie ze swojej pięknej, wakacyjnej bajki.
     Wśród wielu podróżujących, w kolejkach do kontroli paszportowej w gwarnym tłumie wyróżniała się duża grupa rodzin z krajów, w których kobiecość traktowana jest jako zło i dlatego musi być zasłaniana.
     I taki oto obrazek pojawił się przed moimi oczami: mężczyzna w krótkich spodniach, w cieniutkiej koszulce, z sygnetami na palcach i złotem na szyi, a obok żona i córki przy blisko czterdziestostopniowym upale odziane w czarne, długie do ziemi stroje zasłaniające je od stóp do głów. Oczy tych kobiet skierowane były w posadzkę – bo jakżeby inaczej? Przecież patrzeć na świat pełen kolorów – toż to za dużo szczęścia dla ich grzesznych z natury oczu! Gdy – nie chcąc ich peszyć – ukradkiem spojrzałam na twarze  młodych kobiet, zobaczyłam w nich przejmujący smutek. Smutek, wobec którego nie sposób przejść obojętnie.
     Kobieta i mężczyzna: energia męska i żeńska, nierównowaga, dysharmonia, schemat ofiary i kata – takie oto skojarzenia przychodzą mi na myśl w związku z tym, co przykuło  moją uwagę na lotnisku.
     Każda istota, każda sytuacja i wszystko, co się dookoła nas rozgrywa, jest wynikiem dynamiki męskiej i żeńskiej energii. Element żeński i męski jest wszechobecny i we Wszechświecie tworzy nierozerwalną całość. Nierównowaga pomiędzy tymi dwoma elementami powoduje dysharmonię i chaos.
     W świecie bardzo mocno zakorzenił się wirus energetyczny, który wraz z wprowadzonymi programami – z religijnymi włącznie, które w tym względzie przodują – opanował ludzkie umysły. Narzucono ludziom bezsensowne schematy, tworzące rozdźwięk pomiędzy tym, co nigdy w rozdźwięku być nie powinno, gdyż z natury swojej stanowi jedność. Manipulowanie świadomością ludzką przy pomocy wyznań religijnych, których zuchwali twórcy zadali sobie wiele trudu, aby w sposób jak najbardziej „boski” przez tak długie lata utrzymywać przekonanie o wyższości męskiej energii nad żeńską. Spowodowało to tysiące konfliktów, wiele nadużyć i jeszcze więcej niepotrzebnego cierpienia.
     Dlatego mam nadzieję, że niejeden przebudzony człowiek, który pokonał barierę zaszczepionego w nim strachu przed piekłem, ma odwagę zadać sobie pytanie: czemu właściwie miało to służyć? Jak również znajdzie odwagę jeszcze większą – aby na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć.
     Przecież to takie proste: aby w dwoistym świecie, gdzie wszystko oparte jest na biegunowości, czyli przeciwieństwach: plus – minus, światło – ciemność, dzień – noc, dobro – zło,  mogła zaistnieć harmonia, potrzebna jest równowaga. Niedobór energii męskiej czy żeńskiej powoduje zakłócenia i w dalszej kolejności dominację jednego elementu.
     A przecież wobec Boga – jak nas uczono – wszyscy jesteśmy równi! Energetyczne prawa rządzące Wszechświatem, tak skrzętnie ukrywane przed ludzkością, doskonale znane były tym, którzy je wykorzystali w celu zduszenia delikatnej energii żeńskiej, wyznaczając tym samym kobiecie i mężczyźnie nierównomierne role w hierarchii społecznej. I nie jest moją intencją w tym miejscu krytykowanie czy opowiadanie się za jedną z nich, gdyż obydwie energie: męska i żeńska, są tak samo ważne i w równej mierze potrzebne we Wszechświecie.
     Co legło u źródła tak nieludzkich praw? Dlaczego takim zagrożeniem miała być żeńska energia, że postanowiono ją sprowadzić do czegoś podrzędnego, czego w żaden sposób nie można utożsamiać z boskością? Wiara katolicka nie różni się pod tym względem od innych religii. Dlatego kobiety – które działają bardziej w oparciu o prawą półkulę mózgową, czyli mówiąc inaczej: są bardziej uduchowione – mogą jedynie sprzątać kościoły. Był czas, że poważnie zastanawiano się, czy kobieta w ogóle posiada duszę! Dzisiaj kościół katolicki odżegnuje się od tego, zaprzeczając, że takie dyskusje soborowe miały miejsce. Podobnych dowodów na niesprawiedliwe i wręcz nieludzkie podejście do kobiecości jest o wiele więcej.
     Można by cytować bez końca kościelne autorytety, które bezkarnie wydawały niesprawiedliwe i krzywdzące osądy, lekceważące kobiety, twierdzące, że istoty żeńskie  to „osoby poślednie, nie stworzone na podobieństwo Boga” i w związku z tym „powinny zasłaniać swe grzeszne z natury oblicza”, że „obcowanie z nimi kala duszę mężczyzny” i tysiące innych przykrych, raniących, niesprawiedliwych określeń. Nie będę wymieniała, kto i co powiedział, gdyż lista byłaby długa, a ja nie chcę wywoływać w czytelnikach niemiłych uczuć, których sama doświadczyłam, kiedy odważyłam się spojrzeć prawdzie w oczy.
     Wszystko we Wszechświecie ma swój sens i porządek. I tak energia żeńska związana  jest z podświadomością, intuicją, wyobraźnią i emocjami, natomiast męska – ze świadomym umysłem, intelektem, logiką, strukturą i dynamiką.
     Każdy z nas rodzi się albo kobietą, albo mężczyzną, ale bez względu na płeć, każdy posiada w sobie energię żeńską i męską. Jeśli obie energie są w równowadze, człowiek egzystuje harmonijnie – nie tworzy rozdźwięku i konfliktów, a tym samym nie staje się dla drugiego tzw. „wampirem energetycznym”, który niedobór energii dopełnia wysysając ją z drugiej osoby. Taki człowiek jest po prostu „pełny”, czyli kompletny. Posługując się wyobraźnią i odbierając podszepty intuicji (energia żeńska), może łatwo realizować w rzeczywistości swoje pomysły i idee (energia męska) i to dlatego te dwa elementy nigdy nie powinny być rozdzielane, lecz równoważone! Dzięki współpracy tych dwóch aspektów możliwy jest proces tworzenia. Jedno bez drugiego po prostu nic nie znaczy.
     Jednak tak się  stało, że nasz świat zdominowany został przez energię męską i dzisiejszy jego nieciekawy obraz to wynik nierównowagi energetycznej. Zabrakło w świecie pierwiastka żeńskiego, zbrakło duszy, zabrakło intuicji, ładu, pozazmysłowego odczuwania i zrozumienia.
     Rządy, religie i wszystko dookoła zawiera model dominacji energii męskiej. I jeszcze raz podkreślam: nie twierdzę, że energia męska jest zła. Zła jest nierównowaga!
     Ale jak może zaistnieć harmonia w świecie, w którym Bóg jest mężczyzną, pierwszy człowiek jest nim również, a najważniejsze w świecie funkcje kapłanów czy innych przywódców piastują (niemal) wyłącznie mężczyźni? Jak może zaistnieć równowaga, kiedy to Ewa jest tą złą, namawiającą do grzechu, a Maria Magdalena, najbliższa sercu Jezusa Apostołka – kobietą lekkich obyczajów?! Może najwyższy już czas obalić mity i zacząć żyć w prawdzie, ratując tym samym świat przepełniony dysharmonią i rozdźwiękiem?
      Jak bardzo obawiano się kobiety, jej mocy wewnętrznej, jej wiedzy, jej intuicji, że aż trzeba było wmówić światu, iż jest dziełem szatana! Należało ją zdusić, zmusić do uległości i podporządkowania się. Trzeba było stosów i wielu zadanych jej cierpień, aby wyrzekła się sama siebie i swej mocy! Czyż religie są – jak twierdza ich twórcy – rzeczywiście wymysłem Boga? Czy Bóg wprowadzałby rozdźwięk pomiędzy tym, co powinno harmonijnie współbrzmieć ze sobą? Czy Bóg miałby być nie tylko wyzuty z uczuć, ale również pozbawiony logiki?
     Zaszczepione wzorce dominacji energii męskiej niczym groźny wirus zainfekowały każdą niemal dziedzinę życia, nie mówiąc już o związkach między mężczyzną i kobietą. Obserwując niektóre pary, zauważyłam pewien schemat w dobieraniu się partnerów. Na przykład kobieta, która ma niedobór męskiej energii i jest kobietą słabą, z małą siłą przebicia, często za męża wybiera sobie mężczyznę z nadwyżką tej energii. W początkowej fazie wydaje się, że dzięki temu związek ten staje się pełny i będzie dobrze funkcjonował. Ale tak nie jest. Mężczyzna zaczyna dominować, a w dalszej kolejności zmienia się w agresora, a związek – w  piekło. Gnębiona, bez prawa głosu, niszczona na każdym kroku kobieta staje się ofiarą. Często też takie właśnie wzorce wynosi się z domów rodzinnych. Zdarza się, że ludzie mają pewne schematy już zakodowane i działają według wprowadzonego do swego umysłu programu.
     Najczęściej  jednak przenoszą go z poprzedniego życia, w którym nie potrafili się z nim uporać. Tak jak pisałam w poprzednim artykule, niewyjaśnione sprawy, a więc każda ciemność, której nie zdołaliśmy rozświetlić i uwolnić, przenosimy jak bagaż do następnego życia. A więc „ofiary” szukają sobie „kata”, bo ten najbardziej pasuje do ich wzorca. Będąc ich najlepszym nauczycielem, kat z „wielkim oddaniem” będzie  przypominał im o kajdanach, jakie noszą.
     To, co nas spotyka, pochodzi z naszego wnętrza, które wszystkie nasze problemy – czy też, w innym przypadku, poczucie szczęścia – projektuje na ekranie rzeczywistości. Jeśli nie mamy w sobie wolności, każda napotkana osoba i sytuacja będzie nam o tym przypominała.
     Znam również i takie małżeństwa, w których to kobieta ma w sobie nierównowagę energetyczną, na korzyść energii męskiej. Dramat jest taki sam. Mężczyzna zostaje pozbawiony swej siły, staje się typowym „pantoflem”. W tym przypadku to mężczyzna ma niedobór męskiej energii i to dlatego poszukał sobie „silnej” kobiety.
     Tak więc nie chodzi tu o płeć, ale o brak balansu pomiędzy dwoma elementami: męskim i żeńskim, w każdym pojedynczym człowieku, a co za tym idzie – w całym otaczającym nas świecie. Wirus ten spowodował wielki konflikt i nieustającą walkę pomiędzy tym, co męskie i żeńskie, a religie dołożyły wszelkich starań, aby to, czego człowiek nie powinien rozłączać, znalazło się po dwóch  przeciwnych stronach barykady.
     Wszyscy dobrze znamy mechanizmy, które kierują każdą rewolucją. Kiedy „ofiara” doprowadzona zostaje do granic wytrzymałości i nie jest w stanie dłużej akceptować istniejącej sytuacji, z jej serca wydobywa się wreszcie krzyk wolności. Wiemy też, że ofiary po zrzuceniu swych kajdan często przyjmują rolę agresora.
     Również i w tym konflikcie role się odmieniały. Na przestrzeni bardzo odległych dziejów bywało i tak, że to kobiety, wykorzystując moc żeńskiej energii, nadużywały jej manipulując mężczyznami. Po czym role się odwróciły. Skutki tego to zdominowany od wieków przez męską energię świat, w którym zabrakło serca. Czyż nie dość już dowodów na to, że wszelka nierównowaga nie przynosi niczego dobrego?
     Doświadczenia uczą. Skoro wszyscy otrzymaliśmy niejedną bolesną lekcję, najwyższy czas, aby wyciągnąć wnioski.
     Podsumowując: kobieta, kierując się do wnętrza, a mężczyzna – na zewnątrz, wspólnie kreują rzeczywistość. Wszystko, co nas otacza, co widzimy. Jest więc symetria, swoista choreografia dwóch aspektów: żeńskiego i męskiego. Historia ludzkości, która różnie się kształtowała, pokazała, do czego prowadzą nadużycia i tworzenie w oparciu o tendencyjnie wprowadzony, nierówny układ sił.
     Na szczęście świat się budzi. Chociaż to przebudzenie rozciągnięte jest w czasie, to jednak postępuje. Wiele się zmieniło w sposobie traktowania kobiet i w dalszym ciągu się zmienia. Kobiety się budzą i zaczynają rozumieć, że aby unieważnić panujący od tysięcy lat wzorzec ofiary, same muszą najpierw zrobić pierwszy krok – czyli poczuć w swoim wnętrzu, że mają takie same prawa do wolności i życia w pełni, jak mężczyźni.
     Wolność zaczyna się w sercu człowieka, a dopiero później rzeczywistość może ją zamanifestować.
     Zrozumienie problemu, który w tej chwili poruszam – z tego, co obserwuję – zatacza coraz szersze kręgi. Rodzi się Nowa Świadomość, która przynosi nowe, nie raniące nikogo wzorce. Pojawia się zrozumienie, że „do tanga trzeba dwojga” i wreszcie, po tak długich i bolesnych doświadczeniach, będzie można  świętować  Jedność dwóch aspektów.
     Dlatego mam wielką nadzieję w sercu, że  pomimo chaosu, jaki teraz daje się zauważyć, świat zmierza jednak w dobrym kierunku.
     Na koniec dołączam filmik, pełen zrozumienia ze strony męskiej, która honorując żeńską energię, pragnie odbudować ją w sobie.

 http://youtu.be/eYmPjbczf0w

6 thoughts on “Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza…

  1. Kochana Złotobrązowa nigdy nie wiem co napisać, no bo co można pisać kiedy wszystko napisane. Jedynie co można zrobić to Kreować przeciwieństwo tego co jest jeszcze naszą rzeczywistością. I tu zachecam wszystkich którzy czytają tego bloga i nie tylko ich , do marzeń o pięknym i wolnym świecie dla wszystkich.
    <3<3

    • I tak się dzieje! A o tym świadczy choćby filmik, ktòry dołączyłam! Dziękuja, Anaja za komencik i zainteresowanie!

  2. Kochamy Pokój

    W atmosferze pokoju
    Miłość kwitnie jak kwiat
    Swym cudownym zapachem
    Stwarza, że każdy to siostra i brat

    Nie ważny jest kolor skóry
    I nie ważny jest wiek
    Miłość zmazuje bariery
    Każdy to poprostu człowiek

    Człowiek bogactwa Ducha
    Który jest Wszechmocny
    Może przenosić góry
    Staje się wszystkim pomocny

    Kiedy Ducha pielęgnujemy
    Czujemy się Boskimi istotami
    Niebo na ziemi tworzymy
    Usłane kwiatów płatkami …

    We Love Peace

    In the atmosphere of peace
    Love blossoms like a flower
    With its miraculous scent
    Everyone is our sister and brother

    Our skin color is not important
    Neither is our age
    Love removes all barriers
    Everyone is just a human being

    A human with a rich Soul
    That is Omnipotent
    It can move mountains
    To aid others with an open heart

    When we nourish our Souls
    We feel Godly in our hearts
    We create heaven on Earth
    With flower petals in our life paths …

  3. Z czym musi się zmierzyć współczesna „krucjata watykańska”? Na bazie zmian zaistniałych u schyłku XIX wieku i na początku XX wieku jak powstanie i rosnące znacznie ruchu feministycznego, zaczeły się chwiać w posadach „prawdy męskie” usankcjonowane progresją „ognia i miecza” czyli wymuszonego mariażu Drogi/Chrześcijaństwa z Imperium Romanum. W rezultacie w latach 1850-1930, bariery amerykańskiego libarelizmu z mantrą „mężczyźni i obywatele” jako biali anglo-saksońscy Protestanie (Am. Eng. White Anglo-Saxon Protestant – WASP) legły w gruzach kiedy kobiety podniosły się z klęczek i pokojowo sięgnęły po prawo do posiadania realności, prawo do edukacji w systemie wyższym, prawo do profesjonalnego zatrudnienia i przede wszystkim prawa do głosu w wyborach.

    To powstanie kobiet uderzyło bezpośrednio w „watykański porządek świata” z założeniami, że pozycja społeczna, rasa, i hierarchia narzucona „ogniem i mieczem” była „naturalnym porządkiem Tworzenia” i wolą Boga. Od tego czasu datuje się trwająca do chwili obecnej „krucjata watykańska” uderzająca w kobietę i jej prawo do stanowienia o sobie w aspekcie rozrodczości. Nadchodzące wybory amerykańskie są tej krucjaty dowodem, kiedy skrajna prawica republikańska sprowadza je do kwestii „zarzadzania macicą” i nie pominie wszelkich środków z atakami na Prezydenta USA w pustym krześle włącznie wkładając do nieobecnych ust Prezydenta USA insynuacje słowne by ” watykański porządek” zachować. Rycerze Opus Dei pod pelerynkami troski o dobro nienarodzonych i z krzyżem w ręku, w sercach pielęgnują dalszy wzrost amerykańskiego militaryzmu i śmierć żyjących z planem wysyłana rachunków za koszty kolejnych wojen do jeszcze nie narodzonych. To prawdziwe oblicze prawicy republikańskiej – bez przyłbicy, którą w wielu przypadkach zamykają i polerują nieświadome kobiety – bogobojne strażniczki „watykańskiego porządku świata”.

    Ten bogobojny stosunek u niewyksztalconych kobiet usankcjonowały i utrwaliły kolejne dekrety samozwańczych „nieomylnych” jak Pius IX i jego Konspekt Błędów (Am. Eng. Syllabus of Errors) potępiający liberalizm, demokrację, wolnomyślicielstwo, wolność słowa i prasy, wolny dostęp do edukacji jako współczesne „błędy”.

    Nie dalej jak wczoraj wstąpiłam do lokalnej polsko-amerykańskiej parafii rzymsko-katolickiej w Nowej Anglii (przypominam Nowa Anglia to kolebka postępu) aby odebrać Mamę z zebrania Kółka Różańcowego, gdzie mała grupa kobiet w wieku 65-90 lat zamiast omawiać kwestie modlitwy żarliwie dyskutowała na temat pedofilii w Kościele. Kiedy głosy urodzonych w USA kobiet posługujących się językiem polskim na poziomie prostej konwersacji były tłumione głosami „percepcji surowego Boga z Grodziska na Podkarpaciu”, równocześnie te same głosy indoktrynowały postępową część gremium, że za pedofilię w Krk winne są 10-letnie dzieci, które „kuszą” bezbronnych kapłanów watykańskiego imperium. Ta opinia jest spójna z niedawnym publicznym wystąpieniem księdza katolickiego w Massachusetts, który doznał „objawienia watykańskiego”, że ksiądź katolicki nie powinien być karany za pierwszy przypadek pedofilii, bo pada ofiarą dziecka. No i powstał we mnie Janusz Korczak i pokojowo rozpuściłam energię „walczącego Boga z Grodziska na Podkarpaciu, który już nie wytrzyma i niedługo zstąpi na ziemię i zdmuchnie wszystko z jej powierzchni” zaproszeniem wszystkich pań na międzywyznaniowy serwis w mej kongregacji metodystycznej by uczcić wszystkich poległych (ofiary i oprawcow) w ataku terrorystycznym 11 września 2001. Progresywne panie zaczęły zadawać lawinę pytań, gromy z Grodziska na Podkarpaciu (nie obrazam Grodziska na Podkarpaciu) ucichły w pokorze przed zesłaniem Ducha świętego – i tak trzeba spokojnie walczyć drogie panie. Nieść kaganek oświaty pod każdą strzechę, bo naszym najmniejszym sprzymierzeńcem jest nasza apatia na ewidentny brak sprawiedliwości społecznej w strukturach politycznych w dalszym
    ciągu zdominowanych przez mężczyzn pod wpływem i na płacach watykańskiego „ognia i miecza” Opus Dei.

    „Dla ciemności, światło jest wrogiem. Dla światła, ciemność nie istnieje.”

    Jezus powiedział: „Jesteś Swiatłem świata” ale Watykan zakleił Mu usta i zmusił kobietę by padła na klęczki. Kiedy chciała się podnieść to zamknął jej usta i nazwał ladacznicą, mimo, iż Jezus nie zachował się w ten sposób do napotkanej Samarytanki. Kiedy kobieta pragnęła pielęgnować swą godność z dala od męskiego oka Watykanu, to ogień stał się jej rzeczywistością.

    Podnosząca się wykładniczo świadomość kobiet, to zmartchwychwstanie Jezusa w sercu kobiety by zdjeła Go z krzyża, namaściła, doznała stanu łaski Uświęcającej i przekazywała Go kolenym siedmiu pokoleniom, jak potwierdza progresywna nauka.

    Idźmy więc siostry – młode, w wieku średnim i starsze i nieśmy światlo Duszy bez obaw turbulencji usankcjonowanego i opresyjnego systemu watykańskiego imperium.

    Jezu ufamy Tobie i w Twoje ręce i do Twego seca oddajemy nasze pragnienie zmiany oblicza ziemi na oaze sprawiedliwości społecznej. Tak nam dopomóż Bóg – nasz Najwyższy Instynk Samopoznania – Swiatło Wszechświata. Amen.

    Zapis jest na sciezce http://www.rozprawamiedzypaniaposlemiplebanem.blog.onet.pl.

Odpowiedz na „ZłotobrązowaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>